czwartek, 10 kwietnia 2014

W imię dziwki

Śniadanie u Tiffany'ego

  Kto czytał Śniadanie u Tiffany'ego Trumana Capote (czyt. „kapoti”) doskonale wie, co ma wspólnego wyrafinowana Audrey Hepburn w ekranizacji powieści oraz prostytucja.  Tak moi Drodzy, Holly parała się cichodajstwem; dość  subtelnie zawarł ten wątek Capote w książce, ale tak właśnie było. W filmie zresztą również zasugerowano, że gdyby nie wsparcie „mężczyzn na poziomie” Holly przędłaby zdecydowanie gorzej. Ten nienachalny rodzaj prostytucji zwie się dzisiaj „sponsoringiem”.



  Taki też tytuł nosi film Małgorzaty Szumowskiej z 2011 r., który najprawdopodobniej powstał ze względu na sławę głośnych Galerianek Kaśki Rosłaniec. Szumowska miała wszystko - dobrych aktorów (w tym Juliette Binoche o międzynarodowej sławie i naszego genialnego Chyrę, którego absolutnie nie wykorzystała!), nośny temat, środki na realizację. Tylko, że niestety film jest słaby. Postaci nie wzruszają, sceny dłużą się na niekorzyść dramaturgii, historia pokazana jest w banalny sposób. Fabuła opiera się na schemacie wycieranym przez lata - dziennikarka wnika w środowisko i nagle okazuje się, że jest bliżej tego brudnego świata, niż sama sądziła.
Sponsoring
  Podobny motyw wykorzystano w Dziwce Marii Lidon (już sam tytuł odstręcza dosadnością). W zasadzie nie wiadomo „o co tutaj chodzi”. To film, który ma ambicję jednocześnie być dokumentem oraz filmem fabularnym - na obu frontach to absolutnie nie wychodzi. Młodą studentkę gra nie najmłodsza już Denis Richards, partneruje jej Daryl Hanna; ich perypetie są ramą filmu. Młoda studentka pisze książkę i poznaje prostytutki, na końcu sama się nią staje. Pseudodokumentalny wątek w formie reportażu dotyczy różnorodnych form prostytucji i ich przedstawiciele. W zasadzie ciężko doszukać się jakiejś  puenty, choć niewątpliwie miał być przekaz, ale ja go nie wyłapałam. Wszystko się rozmywa przez chaotyczny montaż dokumentalnych kadrów z fabularnymi, który pewnie miał urozmaicić kolejną trywialną historię; efekt taki, że banał jeszcze bardziej bije po oczach.
  Z kolei Księżniczki nie są do końca filmem o prostytucji - to film o pięknej przyjaźni między połamanymi kobietami. Bez upiększeń, ale i bez specjalnego pastwienia się, pokazano środowisko prostytutek należących raczej do nizin profesji, niż do ekskluzywnych call girls. Śledzimy ich problemy, te wynikające z codzienności, jak i te, które związane są z profesją. To nie jest ten ładny kawałek rzeczywistości, ale jest w nim obok goryczy i trochę uśmiechu oraz humoru. Te chwile beztroskiego wytchnienia skontrastowane z mocniejszymi scenami boleśnie grają widzowi na emocjach. W przeciwieństwie do większość filmów dotykających  prostytucji nie ma tu patosu, choć reżyser nie unika wchodzenia w szczegóły intymne i brutalne. Obyło się też bez napastliwego naturalizmu, film absolutnie na tym nie stracił. Śledząc fabułę mamy wrażenie oglądania walki o zachowanie normalności i prawa do marzeń. Fernando Leon de Aranoa znalazł mistrzowski sposób na pokazanie tematu, który nie jest prosty, a wabi twórców nośnością i możliwością ściągnięcia dużej publiki. Mało kto podołał temu jak de Aranoa.
Księżniczki
  
Jak zwykle na koniec najlepsze. Chwała dziwkom Michaela Glawoggera to dokument, który koniecznie trzeba zobaczyć. Trzeba i już. Trzy kraje, trzy rodzaje prostytucji. Tajlandia - bogaty oraz „higieniczny przemysł". Jak w sklepie z zabawkami, podchodzi i wybierasz, którą wolisz. Dziewczynki są słodkie, zrobione od grzywki po paznokcie u stóp, "wypogodnione" tym wyuczonym uśmiechem, za którym dziać się może wszystko. W Bangladeszu w brudnych slumsach trzynastoletnie dziewczynki sprzedawane są przez rodzin burdelmamom. Co wieczór, kiedy klienci już pójdą, dziewczyny przeprowadzać będą rytuał oczyszczenia i modlić się. W Meksyku wulgarne i przesadnie sprośne Latynoski raz irytują, a za chwilę wbiją w podłogę przejmującym słowem, głęboką myślą. Te dziewczyny są złe, dobre, niemądre, inteligentne, niewinne, odrażające, wyuzdane, chciwe, uduchowione, puste, nieszczęśliwe, pogodne,  histeryczne, samotne, samotne, samotne...
  Oglądając ten film poznasz ten rodzaj ludzi, który dotknięty jest najgłębszą samotnością. Lgną do zepsucia - bo tam znajdą zrozumienie i przytulą się do ciepłego dna wyłożonego podobnymi ciałami. Inne szukają Boga w nadziei, że on wybacz, bo ludzie nie zapomną nigdy.
Chwała dziwkom


2 komentarze:

  1. Alan J. Pakula "Klute" , Ken Russel "Whore" ... Tak mi się przypomniało "w temacie" .. Pozdrawiam ... Czekając na jakiś wpis odnośnie "Twin Peaks" , w końcu ... Noblesse oblige jak mawiają Słowacy ... ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W miarę możliwości postaram się w końcu dać wpis o Twin Peaks, ale jakoś łatwiej pisze mi się o tym, czego nie lubie ;).

      Usuń